środa, 4 grudnia 2013

Uczeń bez komórki, jak bez głowy!?

Gdy Kamila, uczennica jednego z łódzkich liceów, pisała w ubiegłym tygodniu próbną maturę, jej przyjaciółka Marta pod telefonem czekała na alarmowego SMS-a, by w razie czego pomóc. Przydała się na angielskim, gdy trzeba było napisać oficjalny list. Patryk, też licealista, miał w smartfonie bazę ściąg na zdjęciach. Emil, drugoklasista w LO, ściąga z internetu niemal na każdym sprawdzianie, głównie z historii i WOS-u, bo tych przedmiotów nie będzie zdawał na maturze.

– Po co mam tracić czas i zaprzątać sobie głowę niepotrzebną wiedzą? – pyta. – Muszę zaliczyć, to zaliczę. 
Piotrek, uczeń technikum, nie przychodzi na pierwsze terminy większości klasówek. Zawsze prosi jakąś koleżankę, żeby „strzeliła fotkę” arkusza, a potem uczy się tylko tego, co było. Potrafi się odwdzięczyć, bo jest dobry z matematyki i wrzuca dziewczynom na Facebooka rozwiązania zadań z prac domowych.

Generalnie – w szkole bez komórki ani rusz, choć oficjalnie na lekcjach jej używanie jest zabronione. Praktyki młodzieży znane są nauczycielom i dyrektorom szkół. Kto naprawdę chce, upilnuje uczniów i nie da ściągać. Ale są i tacy, którzy po prostu przymykają na to oko – zostawiają klasę na parę minut, wychodzą na zaplecze albo robią coś w swoim komputerze… 
– Odciąć młodego człowieka od telefonu komórkowego to tak, jakby mu zabrać jakiś niezbędny do życia organ – mówi Elżbieta Nowicka, dyrektor XX LO w Łodzi. – Zdajemy sobie sprawę, że uczniowie używają ich także na lekcjach. To problem od pierwszej klasy. Tłumaczymy im, że jeśli korzystają z telefonu na sprawdzianie, to może zdołają oszukać nauczyciela i rodziców, ale przecież zaszkodzą sobie. Bo na maturze muszą mieć wiedzę w głowie, a nie w komórce. Nawet nie wolno im jej wnieść, bo ryzykują unieważnienie egzaminu. 
Czy w pabianickich szkołach jest tak samo? Napiszcie!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz