sobota, 18 października 2014

Po co są obecnie samorządy? Pod rozwagę kandydującym!

Nie bardzo wiadomo, czym mają się zajmować ci wszyscy burmistrzowie i prezydenci. Skok modernizacyjny już się dokonał, Polska przeszła z fazy drewnianej do murowanej. I co dalej? – pyta prof. Marcin Król, filozof i historyk idei.
Newsweek: Już miesiąc przed wyborami doskonale wiemy, kto będzie prezydentem Warszawy, Wrocławia, Gdańska i większości pozostałych polskich miast. Jaki więc w tym sens?
Prof. Marcin Król: Praktycznie niewielki. Autorzy reformy samorządowej byli bystrzy, ale odrobili lekcję tylko do połowy. Wprowadzając nowy ustrój, zatrzymali się na kwestii podziału pieniędzy. A jeśli samorząd ma zajmować się jedynie wydawaniem pieniędzy przekazywanych z budżetu państwa, to nie bardzo jest sens wyłaniać go w demokratycznej procedurze wyborczej.
Newsweek: To pieniądze decydują o standardzie demokratycznym?
Prof. Marcin Król: Samorząd niby jest odpowiedzialny za szkoły. Tak naprawdę nie jest, nie finansuje przecież szkół, jedynie przekazuje im pieniądze z budżetu państwa. Nie ma więc na nie wpływu. Oczywiście nie postuluję, aby urzędnicy samorządowi pisali programy nauczania języka polskiego albo historii. Chodzi raczej o przesunięcie akcentów pozwalające wprowadzić na teren szkoły coś lokalnego, swoistego. I tak jest ze wszystkim: służbą zdrowia, zagospodarowaniem przestrzennym, wieloma innymi obszarami. Samorząd w Polsce jest po prostu bezradny – zwłaszcza samorząd małego miasteczka. Jedyne co może, to wydać pieniądze z funduszu celowego Unii Europejskiej. Czyli pokryć plac miejski tą okropną kostką Bauma, postawić aquapark albo wybudować nową drogę. Oczywiście tylko do granicy gminy, bo dalej idzie droga powiatowa i wójtowi nie wolno jej ruszyć.
Czy samorząd może sprawić, aby szkoła wyglądała trochę przyzwoiciej? Albo więcej zapłacić nauczycielom? Nie ma mowy! Po cóż więc obywatelowi interesować się samorządem, skoro on tak niewiele może?
Newsweek: A jeśli będzie mógł nieco więcej?
Prof. Marcin Król: Też nie wystarczy. Cała konstrukcja samorządowa jest zła, a już zupełnym idiotyzmem jest powiat. Nie wiadomo, po co został wymyślony. Obecnie jego najważniejsze zadanie to opieka nad strażą pożarną. Po co więc nam starostowie i radni? Zresztą z sejmikami wojewódzkimi jest niewiele lepiej.
Ja nawet nie mówię, jak zbudować prawdziwą demokrację lokalną, bo dzielą nas od niej lata świetlne. Mówię o sensowności i celowości bezpośredniego wybierania wójtów i burmistrzów. Zwłaszcza w małym miasteczku, gdzie taki wójt co najwyżej wydaje pozwolenia na otwarcie sklepu albo wybiera gatunek bruku do położenia na głównym placu.
Newsweek: Po 1989 roku dominowała utopijna wizja samorządu jako partycypacji obywateli w sprawowaniu władzy. Co się z nią stało?
Prof. Marcin Król: Protestuję! Dobry samorząd to naprawdę nie jest mit ani iluzja. Bo gdyby tak było, to demokrację jako taką musielibyśmy uznać za mit. To nie była utopijna wizja, to wszystko było do zrobienia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz