Krystyna ADAMKIEWICZ - filar pabianickiej sockultury. Przez wiele lat (poczynając od wczesnych pięćdziesiątych) szefowała Zakładowemu Domowi Kultury ZPB "Pamotex". Teraz przewraca się pewnie w grobie na fakt, że czegoś takiego jak ZDK już nie ma. Za jej czasów w byłym pałacu Enderów tętniło życie teatralne - ze sceną dorosłych i młodzieżową, muzyczne, wokalne.
Była hołubiona przez władze miejskie nie tylko za fachowe kierowanie potężną placówką, ale także dlatego, że zapewniała oprawę artystyczną akademiom "ku czci". A akademii było kiedyś naprawdę dużo. Chodziłem na nie z rodzicami lub tylko z ojcem i stąd znam p. Adamkiewicz jako "damę z pierwszego rzędu".
Nie znałem jej osobiście, ale z przekazów wiem, że była osobą błyskotliwą, o szerokich horyzontach, z dużym poczuciem humoru. Lubiła młodzież i nie broniła jej dostępu do ZDK. Już w swoich późnych latach licealnych wpadałem często do "zetdeku", bo tam można było zawsze pograć w bilard (kręglowy), posiedzieć z dziewczyną przy herbacie "na pięterku".
Zdaje się, że życie rodzinne miała ubogie albo nawet żadne. Często na różnego rodzaju "oficjałkach" widziano ją u boku Jana Brzozy (będzie o nim mowa). Sam bym pewnie nie poczynił tego spostrzeżenia (byłem za mały), ale pamiętam, że było to komentowane przez moich rodziców. Życzliwie, bez sensacji.
Wielu jej współpracowników do dziś nosi o niej ciepłe wspomnienia.
Była hołubiona przez władze miejskie nie tylko za fachowe kierowanie potężną placówką, ale także dlatego, że zapewniała oprawę artystyczną akademiom "ku czci". A akademii było kiedyś naprawdę dużo. Chodziłem na nie z rodzicami lub tylko z ojcem i stąd znam p. Adamkiewicz jako "damę z pierwszego rzędu".
Nie znałem jej osobiście, ale z przekazów wiem, że była osobą błyskotliwą, o szerokich horyzontach, z dużym poczuciem humoru. Lubiła młodzież i nie broniła jej dostępu do ZDK. Już w swoich późnych latach licealnych wpadałem często do "zetdeku", bo tam można było zawsze pograć w bilard (kręglowy), posiedzieć z dziewczyną przy herbacie "na pięterku".
Zdaje się, że życie rodzinne miała ubogie albo nawet żadne. Często na różnego rodzaju "oficjałkach" widziano ją u boku Jana Brzozy (będzie o nim mowa). Sam bym pewnie nie poczynił tego spostrzeżenia (byłem za mały), ale pamiętam, że było to komentowane przez moich rodziców. Życzliwie, bez sensacji.
Wielu jej współpracowników do dziś nosi o niej ciepłe wspomnienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz