Kupiłeś buty przez internet? Wkrótce będziesz mógł je zwrócić w ciągu dwóch tygodni bez podania przyczyny. Łatwiej będzie też składać reklamacje. Do połowy czerwca musimy przyznać konsumentom większe prawa
- Pomagaliśmy kiedyś kobiecie, która zareklamowała rozklejone buty. Naprawiono je, ale zaraz sytuacja się powtórzyła. I tak siedem razy. Trwało to prawie rok, zanim odzyskała pieniądze - opowiada Kamil Pluskwa-Dąbrowski, prezes Federacji Konsumentów broniącej praw klientów.
Już wkrótce taka historia nie będzie mogła się zdarzyć. Najpóźniej w połowie czerwca powinna wejść w życie ustawa o prawach konsumenta (jeśli nie wejdzie, grożą nam unijne kary). Dzięki niej od razu będziemy mogli zażądać wymiany towaru na nowy lub zwrotu pieniędzy, chyba że wada nie będzie istotna i da się ją szybko usunąć. Ale nawet wtedy sklep będzie mógł zaproponować naprawę tylko raz.
Już wkrótce taka historia nie będzie mogła się zdarzyć. Najpóźniej w połowie czerwca powinna wejść w życie ustawa o prawach konsumenta (jeśli nie wejdzie, grożą nam unijne kary). Dzięki niej od razu będziemy mogli zażądać wymiany towaru na nowy lub zwrotu pieniędzy, chyba że wada nie będzie istotna i da się ją szybko usunąć. Ale nawet wtedy sklep będzie mógł zaproponować naprawę tylko raz.
Ustawa przenosi do polskiego prawa przepisy unijnej dyrektywy. Nad projektem pracują posłowie z sejmowej podkomisji. Teoretycznie jest jeszcze czas na zmiany, choć pole manewru jest ograniczone, bo przepisy dyrektywy musimy przenieść do polskiego prawa niemal w całości. W efekcie prawa konsumentów we wszystkich 28 krajach Unii będą niemal identyczne.
Unia zostawia tylko kilka furtek, które pozwolą uwzględnić w krajowych ustawach specyfikę poszczególnych rynków. Dlatego na ostatniej prostej rzecznicy konsumentów i przedsiębiorcy namawiają posłów, by to ich interesy chronili.
Przedsiębiorcy protestują przeciwko obowiązkom informacyjnym przy sprzedaży na odległość. Akwizytor będzie musiał poinformować konsumenta o prawie do odstąpienia od umowy (tak jest już dzisiaj) i dodatkowo będzie zobowiązany dołączyć na piśmie dane o sprzedawcy (adres, telefon, e-mail) oraz o towarze i jego cenie. Wszystko po to, żeby ułatwić konsumentom kontakt, np. w razie reklamacji.
- To absurd. Konsultantka sprzedająca krem do twarzy za 60 zł będzie musiała dołączyć dwustronicowy formularz informacyjny. Druk, poświęcony czas to przecież dla niej dodatkowe koszty - mówiła podczas konferencji w Urzędzie Ochrony Konkurencji i Konsumentów Magdalena Piech, prawnik Konfederacji Lewiatan. Jej zdaniem konsumenci i tak formularza nie będą czytać.
- Co z tego, że nie przeczytają. Czy dlatego mamy ustawowo pozbawić konsumentów prawa do informacji? - pyta Kamil Pluskwa-Dąbrowski z Federacji Konsumentów.
Sprzedawca będzie zwolniony z obowiązków informacyjnych, jeśli wartość zakupów nie przekroczy 50 zł. To też nie podoba się przedsiębiorcom, bo w unijnej dyrektywie mowa jest o 50 euro (ok. 210 zł). - Skoro Unia pozwala ustawić ten próg wyżej, to nie bądźmy nadgorliwi - apeluje Piech.
Ale Aneta Wiewiórowska, prawnik z Ministerstwa Sprawiedliwości, przypomina, że Unia daje tu swobodę, żeby przeciwdziałać patologiom. - W Polsce ofiarami nieuczciwych akwizytorów padają najczęściej osoby starsze. Dla wielu z nich 50 zł to spora kwota - tłumaczy.
To nie koniec sporów. Producentom nie podobają się proponowane przepisy ułatwiające szybszą wymianę wadliwego towaru lub zwrot pieniędzy. - Doprowadzą do bankructwa tysiące małych serwisów naprawczych - mówi Wojciech Konecki, dyrektor generalny CECED Polska, Związku Pracodawców AGD. Dlaczego? Bo będą miały mniej zleceń od producentów.
- Zamiast narzekać, produkujcie towary, które wytrzymają dłużej niż tylko okres gwarancji plus jeden dzień - odpowiada Pluskwa-Dąbrowski.
z Gazeta.pl Maciej Bednarek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz