wtorek, 13 maja 2014

Pociągi nie chcą zatrzymywać się w Pabianicach!

PKP Intercity w ubiegłym roku przewiozły o 4,3 mln pasażerów mniej niż w 2012 roku i zanotowały straty rzędu 110 mln zł. A mimo to spółce nie zależy na zarobieniu 200 tys. zł, które wpadłyby do kasy, gdyby pociąg TLK "Karkonosze" z Lublina przez Warszawę i Wrocław do Jeleniej Góry zatrzymywał się w Pabianicach.

Prezydent Pabianic Zbigniew Dychto od grudnia ubiegłego roku walczy z koleją i Ministerstwem Infrastruktury i Rozwoju o to, żeby "Karkonosze" stawały w Pabianicach. Niestety, kolej i ministerstwo są nieugięte, pomimo licznych argumentów przedstawianych przez pabianiczan. 

Podróżni przekonują, że "Karkonosze" przyjeżdżają z Warszawy do Łodzi o godz. 1.21. Pabianiczanie muszą czekać do godz. 4.59 na pociąg do swojego miasta.

Gdyby "Karkonosze" stawały w Pabianicach, problem by zniknął. Kolejny kłopot to podróż do Warszawy. Pierwszy skład z Pabianic wyrusza o godz. 9.27. Jest w stolicy w południe. To uniemożliwia podjęcie tam pracy i utrudnia załatwienie spraw administracyjnych w stolicy. Natomiast "Karkonosze" dojeżdżają do Warszawy o godz. 6.32. 

PKP PLK uznały, że nie widzą przeszkód do wprowadzenia zmian korzystnych dla Pabianic, ale o korektę rozkładu musi wystąpić PKP Intercity. Marcin Celejewski z zarządu tej spółki nie zgodził się na zmiany, bo w Pabianicach wsiada i wysiada mało podróżnych. Zbigniew Klepacki z resortu infrastruktury też sprzeciwił się postojowi "Karkonoszy" w Pabianicach. 

Te decyzje zaskoczyły Dychtę. Magistrat ma dokładne dane o sprzedaży biletów kolejowych, bo PKP zrezygnowały z prowadzenia kas w Pabianicach, więc robi to MZK. - W 2013 r. sprzedaliśmy bilety PKP Intercity za 280 tys. zł - mówi prezydent Dychto. - Gdyby doliczyć bilety kupione u konduktorów, przez internet i od osób, które kupiły bilety na stacji początkowej, to dochód z zatrzymań w Pabianicach można oszacować na 800 tys. zł rocznie, a zatem 200 tys. zł na jeden pociąg.

źródło: Dziennik Łódzki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz