piątek, 18 lipca 2014

Historia jednego drzewa, które znikło w kilka godzin a rosło ładnych parę lat

Rano obudził mnie warkot pił łańcuchowych. Wyjrzałem przez okno a tu ekipa "drwali" z wysięgnika obcinała gałęzie. Zdziwiłem się bardzo, bo takie rzeczy robi się wiosną lub jesienią.
Z braku czasu zrobiłem tylko zdjęcie i wyruszyłem do swoich zajęć. Jakie było moje zdziwienie, gdy po powrocie do domu koło pierwszej drzewa nie było. Panowie "drwale" uświadomili mi, że zagrażało bezpieczeństwu i "miasto" zleciło je wyciąć. Obejrzałem pocięty na kawałki pień - zdrowy, jak pień.
Od ponad roku tędy przechodzą kilka razy dziennie i jakoś nigdy mi drzewo nie groziło a w te upały popołudniami dawało chłodny cień.
Prawdziwym niebezpieczeństwem teraz będzie pozostawiony przez pilarzy pieniek, o który będzie można w nocy wybić zęby.
Ciekawe, komu to drzewo przeszkadzało i czym groziło?
I jeszcze jedno. Obok kilka metrów stoi bardzo podobne drzewo. Nie jestem dendrologiem, ale chyba ten sam gatunek i pewnie posadzone w tym samym czasie. Ono nie zagraża bezpieczeństwu. Rośnie sobie zdrowo.
P.S. Rozwiązania tej zagadki trochę się domyślam, ale poczekajmy, gdy sama się rozwiąże.   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz