Nowe okulary (zerówki!) Andrzeja Biernata nie zasłonią prawdziwego charakteru nowego ministra sportu. O byłym kierowniku kąpieliska i nauczycielu WF, który dzięki bezrefleksyjnej politycznej wierności spełnił swe marzenie i został z ministrem pisze „Wprost”.
Na początek, obrazek z przeszłości, z Konstantynowa Łódzkiego, gdzie kilkanaście lat temu Biernat był dyrektorem Centrum Sportu i Rekreacji. Przy basenach trwa ostro zakrapiana impreza.
W pewnym momencie Biernat postanawia opuścić salę. Jego znajomi z przerażeniem widzą, że mocno już niedysponowany gospodarz kieruje się do własnego samochodu. (…) Wsiada do auta, odpala, a po chwili z impetem uderza w paletę z kostką brukową przygotowaną do wyremontowania parkingu. Nietrzeźwy Biernat wyciąga telefon i dzwoni na… policję. (…) Biernat kończy wieczór na komendzie. Potem przed kolegium ds. wykroczeń tłumaczy, że wykazał się postawą obywatelską. W końcu doniósł sam na siebie
- czytamy we „Wprost”. Efekt całej akcji jest taki, że Biernat nie traci prawa jazdy.
Rozmówcy tygodnika opowiadają, że takie były czasy. Oj, działo się w tym Konstantynowie…
Pamiętam, że po którejś domowej kłótni z czwartego piętra wyleciał telewizor
– mówi jeden z sąsiadów. Tę wersję potwierdzają znajomi i dodają:
Po alkoholu Andrzej traci nad sobą panowanie.
To nie zmienia faktu, że Andrzej robi karierę, która rozkwita dzięki ówczesnemu szefowi łódzkich struktur Platformy Cezaremu Grabarczykowi. I o ile w polityce stawia na Grabarczyka, o tyle prywatnie najbardziej ceni towarzystwo krakowskiego posła Ireneusza Rasia.
Na jeden z imprez półnagi Raś odgrywał scenę z filmu „Gladiator”. Dzielnie sekundował mu Biernat.
To bardzo zabawowe chłopaki
- opowiada o nich poseł PO.
Najsłynniejsza akcja Biernata to ta, kiedy wraz z posłem Romanem Koseckim w październiku 2007 r. pijani w środku nocy dobijali się do sejmowego pokoju posłanki Sandry Lewandowskiej z Samoobrony. Posłanka domagała się przeprosin na piśmie. Kosecki przeprosił, Biernat nie
- przypomina Wprost.
To nie koniec przytaczanych przez tygodnik akcji damsko-męskich w wykonaniu ministra sportu. W poprzedniej agencji w barze Za Kratą w Nowym Domu Poselskim kilka posłanek PO siedziało przy stoliku, popijając piwo. Nagle pojawia się wstawiony Andrzej Biernat.
Zaczyna się łapać za genitalia, wykonywać dziwne ruchy, a to, co mówił, nie nadaje się do powtórzenia. Generalnie było to coś na zasadzie: chodź, maleńka, pokażę ci, jak wygląda prawdziwy facet
- opisuje jedna z uczestniczek.
Partyjni koledzy jednak uparcie twierdzą, że Biernat się zmienił.
Jak imprezuje, to tylko w gronie najwierniejszych kumpli. Przestał zaczepiać kobiety, spoważniał i nawet kupił sobie okulary dla poprawy wizerunku. Zerówki. Oto nowa twarz Platformy Obywatelskiej i rządu
- uśmiechają się. Nikt nawet nie udaje, że nie wie, za co Biernat dostał ministerstwo. To nagroda za zwalczanie Schetyny. Mało kto wie, że Biernat nie był jedynym kandydatem na to stanowisko rozpatrywanym w kancelarii premiera. Drugą była młoda posłanka PO Agnieszka Pomaska.
Donald się wahał, czy powinien stawiać na Biernata, ale wygrało myślenie, że Pomaska mogłaby być niemiłą powtórką eksperymentu, jakim było nominowanie na tę funkcję Joanny Muchy
– opowiada tygodnikowi współpracownik szefa rządu. Sam zainteresowany nie chciał rozmawiać na temat swojej przeszłości.
źródlo: wprost.pl/Wuj
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz